pies nie był duży lecz taki w sam raz
ogon i pysk i duże oczy miał
i jak to pies wierny
oddanie przy panu
swym trwał
Co wieczór kroki niespokojne odmierzali
na sześć cztery łapy nóg dwie
w gwiazdach zatopieni
brodaty człowiek i
kudłaty czarny pies
I była też kobieta utkana ze snów
prawdziwie niepiękna, niebrzydka
pełna tajemnic, zapachów i słów
i też miała psy
lecz było ich dwa
Stało się nagle nie-idealnie za-dobrze
kiedy psy trzy i dwoje ich
zaczęło dzielić się na pięć
kanapę i biurko,
okno kuchenne i sen
On ją przytulał gdy ona chciała
lecz mogli to robić czasami do snu
bo zawsze czujnym był
jeden z dwóch
wiernych jej psów
Raz to pies z lewej łapę na udzie jej kładł
a raz w kłębek ten z prawej zwijał się
wiernie u pani swej stóp
tylko ta czułość ich
była niczym mgła
Czasem ona chciała i próbowała
być bliżej obecną i bardziej i tu
spojrzeniem rozświetlić
dokuczliwy pokonać
już mrok
Lecz wtedy skamlał pies jego czarny spod drzwi
tęsknie tak spoglądał prosił by wyjść
bo kiedy mężczyzna szedł
swój taniec radości
rozpoczynał czarny pies
I tak został mężczyzna z psem sam na sam
i znów była kobieta co miała ich dwa
rozpadło ich rozdzieliło coś
za dużo łap zbyt mało rąk
i znów kręte drogi i wyjący mrok
(Dla przyjaciela G. z życzeniem by znalazł swoje szczęście i swoją Najważniejszą)